Zgodnie z obietnicą - pierwsze wrażenia z równie pierwszych chwil spędzonych z telefonem Xperia Play. Najpierw trochę o tym, co znajduje się w pudełku. O, tym pudełku:
Zsuwamy obwolutę, a tam, ergonomicznie zapakowane... cudo (technologii)!
Pełna zawartość pudełka jest... taka, jak poniżej. Dużo tu, nie ma, ale jest wszystko to, co potrzebne: podstawowe instrukcje (resztę załatwiają samouczki Androida w samym aparacie - wiem, bo jako Androidowy lajkonik już miałem okazję z nich skorzystać), słuchawki, kabel USB, oraz ładowarkę, która łączy się ze wspomnianym wyżej kablem.
By dostać się do środka, należy ściągnąć tylną klapkę. Mówiąc szczerze ten plastik - przy ściąganiu - wydaje się trochę zbyt giętki, na szczęście po zmontowaniu całości, telefon robi mimo tego solidne wrażenie. Mam tendencję do upuszczania takich cudeniek, ale na szczęście Play zdaje się być przynajmniej odrobinę przygotowanych dla takich "leworęcznych" użytkowników, jak ja - dobrze się trzyma, zdaje się być zwarty i wytrzymały. Wybaczcie, nie będę sprawdzał, jak przeżywa upadek ze stołu. Przynajmniej nie celowo...
To, co mnie zaskoczyło, to fakt, że kartę SIM wkłada się bez wyciągania baterii. Niby drobiazg, a cieszy. W tym samym miejscu mieści się port na karty microSD. Na razie nic do niego nie wkładam: telefon ma 8GB wbudowanej własnej pamięci, nie wydaje mi się, żebym szybko je zapełnił. Z drugiej strony - nowe gry na Androida bywają całkiem spore (zajmują np. 500-600 MB), więc zobaczymy, jak to będzie.
Ok, telefon włączony. Jak każdy dobrze wychowany aparat wita się ekranem "Witamy!" :). Widżet umieszczony na centralnej części pulpitu to Timescape, z którym miałem onegdaj przyjemność przy okazji Xperii X10. Kiedy zsynchronizuję z telefonem swoje konto pocztowe i konto na Facebooku, Timescape będzie pokazywał chronologicznie wszystko to, co działo się u mnie (otrzymane SMS-y, maile, itd.) oraz u moich znajomych (z FB). Ale to później, bo teraz...
...to, co przysłowiowe tygryski lubią najbardziej - gry. Pierwsza na lewo zakładka pulpitu poświęcona jest grom. Znajduje się tu skrót do aplikacji PlayStation Pocket - i gry Crash Bandicoot z pierwszego PlayStation - oraz skrót do sekcji sklepu Android Market zawierającej inne gry.
Drobny zawód - większość gier, które "są" już w telefonie (wspomniany Crash Bandicoot z PSX, oraz Androidowe Star Battalion, FIFA 10, Bruce Lee, Asphalt 6 oraz The Sims 3) nie są preinstalowane w dosłownym znaczeniu tego słowa. Zamiast nich jest prosta aplikacja, która pokazuje planszę tytułową i informuje, że całość trzeba ściągnąć przez Internet/3G. Oczywiście wybrałem tę pierwszą opcję - moje 2 Mbit/s pobierały wspomniane tytuły w ok. 5 minut każdą (na czuja, cholerny stoper gdzieś się zgubił).
Pisałem, że gry są najważniejsze? Trochę rozminąłem się z rzeczywistością. Najważniejsze jest to:
Czyli "kontroler PlayStation", powód przewagi Xperii Play nad konkurencją. Jako weteran konsol wiem, jaką robi to różnicę: zamiast grania na ekranie dotykowym, kiedy to zwykle zasłania się palcem sporą część ekranu (a nie wszyscy twórcy potrafią problem ten rozwiązać), dostajemy możliwość korzystania z krzyżaka, czterech klasycznych przycisków (trójkącik, kwadracik, kółeczko i krzyżyk), oraz dwóch "dotykowych" gałek, które całkiem nieźle symulują działanie autentycznych sticków pada PlayStation. To, jak w tych reklamach Żywca, w grach "robi różnicę". Sprawdzałem na Crash Bandicoot, które pamiętam z PSX-a. Kiedy widziałem to wtedy u kumpla na konsoli, wydawało mi się, że gry już nie mogą być lepsze. A teraz tę samą grę noszę sobie w kieszeni. Niesamowite.
No i trochę o telefonie. Przyznaję, że pierwszy kontakt mocno mnie onieśmielił. Przesiadka z jakiegoś wewnętrznego, prostego systemu Nokii; nawet z iOS-a, którego poznałem trochę dzięki iPodowi Touch, to jednak przesiadka do zupełnie innego pociągu. Pierwszych kilka minut czułem się więc lekko zdezorientowany, ale muszę przyznać, że działanie Androida opanowałem dużo szybciej, niż sądziłem. Na razie jeszcze nie grzebię w bardziej zaawansowanych funkcjach (jeszcze coś popsuję...), ale poczyniam sobie coraz śmielej. Sam skonfigurowałem sieci (pyk, pyk, pyk i gotowe), całkowicie pozmieniałem sobie elementy pulpitu (skrót do Żoneczki w centralnym punkcie, to w końcu najczęściej używana rzecz w telefonie), pobawiłem się aparatem fotograficznym, grami, przeglądarką WWW, Android Marketem, kalendarzem. Czuję się trochę tak, jakbym odkrywał technologię obcych - wszystko jest dla mnie nowe, ale fajne, bo działa jak należy i obsługuje się to to intuicyjnie. Kilka drobiazgów nie przypadło mi do gustu, ale na razie nic, co byłoby prawdziwym problemem - np. nie znalazłem jeszcze minutnika.
Ok, czas iść spać - na razie tyle. Więcej o wrażeniach/telefonie - jutro lub pojutrze. Ale na zakończenie tej pierwszej części:
+/-.
Plusy:
- solidne wykonanie
- "kontroler PlayStation"
- wspaniały wyświetlacz (rozdzielczość! kolory! rozmiar!)
- szybkie, intuicyjne, sprawne menu/system operacyjny
- integracja książki adresowej/kalendarza/itd. z kontem Google - przydaje się do synchronizacji/archiwizacji
Minusy:
- preinstalowane gry trzeba sobie dociągnąć (za wyjątkiem Tetrisa)
- brak minutnika (nie znalazłem? na razie tylko jedne jajka były mniej na miękko niż bym chciał, więc strata niewielka)
- przypomnienia z kalendarza są jakieś takie... mało inwazyjne. Mam niestety przypadłość "drzemkowania" alertów, więc lubię, ja mnie nieustannie atakują.
- miałem jakiś problem z grą Bruce Lee, dostępną w telefonie - jako jedyna nie chciała mi się pobrać z sieci, "poszła" dopiero za ósmym razem.